poniedziałek, 20 lipca 2009

Sedno sporu o wypowiedź o. T. Rydzyka

Na portalach, blogach, mikroblogach i gdziekolwiek w Internecie aż huczy z oburzenia. Burzą się “młodzi, wykształceni z wielkich miast”, burzą się politycy i komentatorzy. Chodzi o sprawę wypowiedzi o. T. Rydzyka skierowanej do afrykańskiego zakonnika w Częstochowie. Widać, że znowu udało się skutecznie poszczuć na Redemptorystę. Komentarze nie milkną: “rasizm”, “koniec świata”, “pod sąd z nim”. Klisza propagandowa: o. T. Rydzyk równa się rasizm (a i w domyśle antysemityzm) przewija się po raz kolejny przed oczami Polaków i utrwala w pamięci swój obraz.

Nie przymowane są wyjaśnie, że to był tylko żart. O nie, nie wywiniecie się “moherowcy”, w tych sprawach nie można żartować – ostrzegają frontowcy. Jednak, gdy spokojnie zapytać: właściwie dlaczego nie można żartować? Powoli dochodzimy do sedna sporu.

Przyjaciele często dowcipkują między sobą - nawet ze swoich zewnętrznych cech. Robione jest to oczywiście w atmosferze ogólnej serdeczności, z przymrużeniem oka i z odpowiednio modulowanym głosem. W efekcie znajomi pośmieją się chwilę i przechodzą nad tym do porządku dziennego. Gdy przeanalizujemy dyskutowaną scenkę, to wydaje się, że powyższe warunki zostały spełnione. Oto mamy “rodzinną” atmosferę spotkania. W pewnym momencie “główny oskarżony” wypowiada komentowane słowa, adresat uśmiecha się i zaraz składa podziękowania Radiu Maryja. Wcale się nie obraził. Wręcz przeciwnie! Nie powinni się także obrazić ci, co usłyszeli tę wypowiedź w mediach. Intencje Redemptorysty nie były przecież złe. Powinien też dać im do myślenia fakt, iż jest on w bliskiej komitywie z Afrykańczykiem. Czy rasista dopuściłby do głosu na spotkaniu swojej organizacji Murzyna? W czym więc problem?

W tym, że w zwykłe relacje międzyludzkie wkracza ideologiczny fanatyzm. Żeby było jasne. Wypowiedziane słowa mogą oczywiście być obraźliwe, gdy ze złą intencją wypowie je np. chuliganeria na ulicy, ale nie w tym konkretnym przypadku! Opisane powyżej okoliczności świadczą za taką właśnie interpretacją zdarzenia. Krytycy nie dostrzegają jednak takich subtelności. Górę biorą uprzedzenia wobec zakonnika i pokusa przeprowadzenia kolejnej młocki medialnej. W tle mamy cele polityczne (dobijanie PiS) i religijne (ośmieszanie, wykpiwanie wiary katolickiej). W atmosferze nagonki prawda ginie w oparach polit-poprawnych sloganów.

Co ciekawe, przyczyną zamieszania nie tylko jest zamiłowanie krytyków o. Rydzyka do medialnej młocki. Oni autentycznie są przekonani, iż o. T. Rydzyk jest rasistą. Nawet im przez myśl nie przejdzie, że może być inaczej (przynajmniej sprawiają takie wrażenie). Obłok ideologicznego zacietrzewienia przysłania im trzeźwość spojrzenia, nie są w stanie dostrzec wspomnianych wyżej niuansów.

Zasadniczo zatem problem polega na tym, że Dyrektor Radia Maryja dopuścił się nie tyle obrazy zakonnika z Afryki, co świętokradztwa wobec polit-poprawnej parareligii. Można wybaczyć żart, ale nie można wybaczyć świętokradztwa. “Kapłani” nowego obrządku na pewno nie odpuszczą.




dodajdo.com

1 komentarz:

veri pisze...

Aby podkreślić grozę "rasistowskiej" wypowiedzi o.Rydzyka określone kręgi podpierają się aplauzem jakią ona wywołała wśród zgromadzonych wiernych. Tym ideologicznym tumanom nawet przez myśl nie przeszłoby,że w ten sposób wierni potaktowali przytyk o. Tadeusza pod adresem rasistów.