sobota, 31 maja 2014

Wizja lokalna

Jeszcze za komuny, w moim miasteczku mieszkał łobuz, nazwijmy go "Dzik" (czasy nieodległe, a zdarzenie autentyczne, zatem anonimowość muszę zachować). Ów "Dzik" włamał się do wiejskiego sklepu. Celem tego brawurowego "skoku", dokonanego w stanie alkoholowego upojenia, było zdobycie pewnego lokalnego wina.

"Dzik" wyniósł ze sklepu jedną czy dwie "kraty" wina. Jednak daleko z trunkiem nie uszedł. Milicja znalazła go śpiącego wraz ze zdobytymi "fantami" kilkaset metrów od sklepu. Nie zdążył skonsumować "pryty" (pospolita nazwa ówczesnego wina), gdyż zdaje się osłabł.

Po kilku dniach przywieziono go na wizję lokalną.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Myśląc o wojnie

Jest taki stan ducha, na który składają się: udana przedświąteczna spowiedź, rozkwitający, wiosenny kwiecień i z kuchni delikatną smugą snujące się zapachy. Wtedy za T. S. Eliotem chce się powtórzyć:
"Jednak w ten zmierzch kwietniowy (...) czuję ogromny spokój i ten świat oceniam, jako wspaniały i młodzieńczy mimo wszystko" (cytat z pamięci).

I myślę sobie, że gdyby Putin lub inna Merkel zaatakowali teraz Polskę, niewiele by mnie to wzruszyło. Moja sytuacja obiektywnie byłaby lepsza, niż sytuacja antyklerykała czy innego ateisty, który właśnie niezdrowo ekscytuje się jakąś nową, antykatolicką wrzutką w mediach, a w wolnych chwilach mniema sobie, że "świat jakoś tak powstał".