środa, 28 kwietnia 2010

PSYCHOANALIZA A WIARA W OBJAWIENIA

W jednym z archiwalnych numerów czasopisma Nomos (nr 5/6) Michael P. Carroll przedstawia psychoanalityczną interpretację Objawień Maryjnych w La Salette i Lourdes. Jednak najpierw przyjmuje freudowskie wyjaśnienie przyczyn halucynacji, wedle którego stłumione popędy, stresy czy nieuświadomione pragnienia ujawniają się tak samo jak we śnie również i w postaci rzekomych „urojeń na jawie”. Następnie autor tropi te „stłumione pragnienia” u osób, które miały widzenia Matki Bożej.

I tak okazuje się, że Maksim - chłopiec który miał widzenie w La Salette - halucynował jedynie swoją niedobrą macochę, którą - zresztą - chciał zbić(!) za złe traktowanie. Z kolei głód jaki miał spaść na Francję, jeśli się nie nawróci - to jedynie wynik głodzenia Maksima przez macochę, chcącą wymusić na pasierbie poprawę w zachowaniu. Chłopiec przeniósł głodowe problemy w domu  na swą ojczyznę, a związane one były ze sposobem wychowania dziecka.

W Lourdes Bernadetta miała widzenia swojej przybranej matki; bogatej - jak na owe czasy - siostry ojca, a nie Matki Chrystusa. Gdy powróciła do swego biednego, rodzinnego domu po latach pobytu u wychowującej ją ciotki i zobaczyła jego nędzę, zapragnęła dalej żyć w dobrobycie; jej pragnienie luksusu sprawiło, że ujrzała w wizji kobietę, którą w rzeczywistości była jej przybrana matka.

Po pierwsze.

Jeśli nawet dopuszczamy istnienie psychoanalitycznych przyczyn i ich wpływu na postawę dzieci, zgodnie z interpretacją cytowanego autora, to czy równocześnie dowodzi to, że cudu objawienia nie było? Mogły przecie zaistnieć przyczyny, o których wspomina autor, ale nawet one nie są dowodem na fałszywość objawienia. Dlaczego?

Wywód Carroll'a jest analogiczny z koncepcjami głoszonymi przez Feuerbacha. Jak wiadomo, według niemieckiego filozofa, wiara w życie wiecznie jest wynikiem ludzkich pragnień egzystowania w lepszym świecie, bez cierpień i nieszczęść. Stąd wzięło się rzekomo  pragnienie życia po życiu.

Wyobraźmy sobie teraz kapryśne dziecko, które za wszelką cenę chce zjeść loda. Godzina jest jednak wczesna i jego ojciec, nazwijmy go Feuerbach II, z uporem powtarza, że lodziarnia jest zamknięta, dodając: - Twoje pragnienie zjedzenia loda, nie wpłynie na otwarcie sklepu. Dziecko zaś wykorzystując chwilę nieuwagi opiekuna wymyka się z domu, by naocznie przekonać się, czy lodziarnia jest jeszcze zamknięta. I oto okazuje się, że właściciel z niewiadomych przyczyn w tym dniu wcześniej otworzył lodziarnie. Naturalnie, pragnienie chłopca nie miało żadnego wpływu na jej otwarcie. Ot, została otworzona i tyle, bez żadnej psychoanalitycznej magii. Panu Feuerbachowi II pozostanie tylko rozdziawić gębuchnę i przeanalizować pisma Feuerbacha I, by udoskonalić swoją teorię.

Paralela - pomimo niedoskonałości takich przykładów - chyba jest jasna: objawienie mogło zajść niezależnie od stłumionych pragnień dzieci (gdyby nawet przyjąć interpretację autora). Słowem – powtórzmy to raz jeszcze - nawet istnienie pragnień i kompleksów, nie dowodzi nieistnienia życia nadprzyrodzonego!

Po drugie.

Jeśli prawdą jest co mówi Carroll, to również inne głodne dzieci powinny mieć wizje dobrodziejów lub tych osób, którzy ich skrzywdzili. Skoro zatem źle traktowane dzieciaki halucynują swoje matki lub inne bogate kobiety, to dlaczego kilku znanym mi osobom nie objawiła się Najświętsza Pani, która np. symbolizowała ich matkę? Co gorsze - w ogóle nie mieli żadnych halucynacji.

Spodziewana odpowiedź: - Nie każdy ma od razu widzenia, niektórzy odreagowują takie stany w marzeniach sennych, innym odkładają się w kompleksach, stresach itd.

Słowem - nie jest pewne dlaczego coś przechodzi w kompleksy, a nie w zwidy, bądź jeszcze w coś innego. Zazwyczaj mówi się wtedy o innych okolicznościach, bliżej nieznanych, które zaszły i wpłynęły na rodzaj reakcji na „stłumione pragnienie”.

Warto zwrócić uwagę, że „badanie” jest więc dopiero rozpoczęte i trzeba jeszcze przeanalizować te rozliczne „inne okoliczności”, mające rzekomy wpływ na sposób reakcji na spragnione pragnienie. Niewykluczone, że badając je odrzucimy wcześniejsze założenia, na których oparł się Carroll (czyli efekt halucynacji). Ale skoro mamy je zbadać, to w praktyce nic nie zostało udowodnione, a cały wywód to tylko "wariacja na temat". Zresztą, Autor sam potwierdza, że to tylko "interpretacja psychoanalityczna", taka nieszkodliwa, jedna z wielu... Inaczej mówiąc, mimo zagadania tematu, nic nie dowiedzieliśmy się nowego poza tym, że sprawę trzeba zbadać. (Polecam artykuł o wychowaniu dzieci).

Stosując tego typu argumentację, bez trudu udowodnimy np. wpływ rodzaju kubka, z którego dzieci piły mleko, na ostrość rzekomej halucynacji.

Naturalistyczna psychoanaliza próbuje swoimi metodami wyjaśnić różne zjawiska. Wszystko chce uzasadnić na sposób pozornie racjonalny i nawet dla zjawisk nadprzyrodzonych żąda empirycznego dowodu. Ale jak mawiał Sir Eddington: "Kto utrzymuje że wszystko musi mieć fizyczne uzasadnienie, utrzymuje jednocześnie, że poglądy mistyczne to nonsens - można by go zapytać: Jakież jest więc fizyczne uzasadnienie nonsensu?"

No jakie?

Brak komentarzy: