wtorek, 6 kwietnia 2010

Nie tylko idee mają konsekwencje

Richard Weaver w znanej książce pt. “Idee mają konsekwencje”, zwrócił uwagę, że wszelkie zmiany w życiu społecznym mają źródło w błędach intelektualnych popełnionych przez myślicieli. Słowem - najpierw w ludzkich umysłach rodzą się koncepcje poznania, antropologii czy kwestii etycznych, a  dopiero w ich następstwie przychodzą zmiany w obyczajach i rewolucje społeczne.

W sumie trudno się z tym nie zgodzić. Przyjmuje się zatem, że przyczyną współczesnego bałaganu zwanego “społeczeństwem postmodernistycznym” czy bardziej dosadnie - “demoliberalizmem” (jak go zwał tak go zwał) jest średniowieczny nominalizm w filozofii i idee oświeceniowe. Czy jednak oprócz intelektualnych korzeni rewolucji nie działa tu także pewien dodatkowy mechanizm je napędzający?

Weźmy dla przykładu feminizm. Gdyby literalnie trzymać się głównej tezy Weavera, to ideologia ta musiałby najpierw powstać w umysłach ideologów(-żek), a dopiero później objawić się w praktyce. Można jednakże śmiało postawić tezę, że feminizm pojawił się pierwotnie w postawach i zachowaniach niektórych kobiet, a dopiero później został opisany jako ideologia.  U jego źródła nie leżała więc jakaś wysublimowana, intelektualna koncepcja, lecz zwykła ludzka słabość, którą w języku etyki klasycznej i teologii moralnej określa się mianem próżności i lenistwa.

Podobnie z innymi rewolucjami socjalistycznymi. Ot, chłop czy robotnik zazdrościł panu czy przedsiębiorcy, że jest bogatszy i, że nie musi jak on ciężki pracować. Jeśli na dodatek nierozumny pan czy przedsiębiorca drażnił go, traktował “z buta”, wykorzystywał, bo był zwyczajnie chciwy i  próżny (nie mówię że każdy, ale bywało i tak), to tym samym wywoływał niezadowolenie i przygotowywał podkład pod przyszłą rewolucję. Kwestią czasu było pojawienie się jakiegoś Marksa, który w formie ideologii wykorzystał to niezadowolenie.

Jak widać, u podstaw rewolucji leży zwykła słabość, wada, by nie rzec wprost – zaniedbanie wychowawcze. One stanowią glebą, na której ideolodzy budują swoje koncepcje. Żeby wszystko wyglądało bardzo mądrze biorą na przykład coś z Platona, doprawiają Rousseau, Kantem czy jakimś współczesnym postmodernistą. Dodatkowo tworzą hermetyczne, niezrozumiałe dla przeciętnego człowieka słownictwo - i gotowe. Później już tylko wystarczy skutecznie lansować daną ideę, dążąc do krwawej rewolucji, albo miękko – jak to się ostatnio odbywa - wchodzą w społeczeństwo “demokratycznie”, ustanawiając prawa sankcjonujące daną ideologię.

Wracając do Weavera. Jak to w końcu jest, czyżby amerykański myśliciel się mylił? Czy u źródeł przemian społecznych leży ludzka słabości, a nie błąd intelektualny? Wydaje się, że w praktyce jedno z drugim się przeplata i czasami trudno dociec, co było pierwsze. Z jednej strony “idee rzeczywiście mają konsekwencje”, tzn. Kant stworzył Hegla, Hegel - Marksa, a Marks - Stalina. Z drugiej – poglądy przynajmniej niektórych filozofów mogą wiązać się z ich duchowymi ułomnościami, wtedy w stworzonych przez siebie systemach myślowych podświadomie usprawiedliwiają własne słabostki. Najbardziej jest to widoczne w przypadku rewolucjonistów społecznych. Jeśli ktoś na przykład nawołuje do “wyzwolenia seksualnego”, to trudno spodziewać się, żeby w prywatnym życiu był ascetą.

 Nie znaczy to, że nie ma mędrców niezależnych, których myśleniem nie kieruje “historia ich serca”, jak mawiał Fichte. Filozof opisujący świat realny nie zajmuje się wymyślonymi ideami. (patrz: Filozoficzna Szkoła Lubelska o. prof. M.A. Krąpca). W ten sposób oddala od siebie niebezpieczeństwo manipulacji “myślą” i wykorzystywania jej do celów politycznych. Równocześnie minimalizuje niebezpieczeństwo popełnienia błędu stricte filozoficznego, który mógłby sprowadzić nieszczęście na ludzkość. Zajmując się bowiem światem realnym, nie tworzy górnolotnych fikcji, lecz wszędzie poszukuje prawdy i dobra.

Błąd intelektualny leży zatem u podstaw niektórych systemów filozoficznych i przynosi ze sobą określone konsekwencje (mam na myśli np. kantyzm). Ale u podstaw  rewolucyjnych ideologii społecznych zawsze leży ludzka słabość. Stąd płynie wniosek, że z ideologiami należy walczyć nie tylko na poziomie intelektualnych argumentów. Zawsze należy pamiętać, że często są one jedynie pochodną indywidualnych słabości ludzkich. Dlatego najlepszym rozwiązaniem problemu rewolucji społecznych jest większe skoncentrowanie się na wychowywaniu człowieka i powrót do pedagogii klasycznej, formującej cnoty i charakter. W wyniku tych działań rewolucja sama ustąpi.

Jak choroba po zaaplikowaniu odpowiedniej dawki leku.

Brak komentarzy: