poniedziałek, 29 marca 2010

YouTube i komunistyczne marzenie

Gdy byłem dzieckiem pani w szkole mówiła, że w końcowej fazie komunizmu będzie można pójść do sklepu po rower i zabrać go za darmo. Nie będzie to żadna kradzież, ale ot - wszystko stanie się ogólnodostępne. Przyznam, że wtedy ta idea bardzo mi się spodobała. Może dlatego, iż nie miałem dobrego roweru (trochę lepszy dostałem dopiero na Pierwszą Komunię). 

Gdy upadł komunizm bajdurzenia o darmowych sklepach odeszły do lamusa. Lecz ostatnio, słuchając i oglądając na YouTube starych piosenek, uświadomiłem sobie, że komunistyczne ideały właśnie się ziściły! Przecież tych utworów można słuchać właściwie za darmo. Nie muszę za nic płacić, ba, nawet nie muszę iść do sklepu.  Oczywiście, nie tylko ta strona internetowa daje takie możliwości. Prawie wszystko co oferuje internet w zasadzie jest bezpłatne - taka jest jego idea.

Jak to się stało, że w kapitalizmie nagle pojawia się taki komunistyczny relikt myślowy i, co więcej, nikt go nie zauważa? Wręcz przeciwnie - wydaje się być taki naturalny i dla wszystkich oczywisty.

Konkluzja jaka się w związku z tym nasuwa brzmi: między liberalizmem a komunizmem nie ma aż tak wielkich różnic, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. Chcącym zgłębić ten temat poleacam wydaną kilka lat temu książkę prof. Henryka Kieresia (nie Kieresa!) pt. "Trzy socjalizmy", gdzie Autor w sposób przejrzysty wykłada, na czym polegają i skąd biorą się związki pomiędzy tymi ideologiami.

Powie ktoś: to przesada, gdzie YouTube do rozdawaczy rowerów? Poza tym oni nie robią tego do końca za darmo, bo przecież czeszą kasę za reklamy...

Niby tak, ale główna idea jest ta sama. I właśnie ta główna idea mnie zafrapowała.


   

Brak komentarzy: