Bohaterką jest feministyczna bojowniczka o "reproduktywne prawa kobiet". Jej życie to "manify", pikiety, udział w zebraniach, komitetach i podkomisjach. Mieszka z matką, dawną działaczką komunistyczną, która w młodości - tak jak córeczka - była również "wyzwolona". Zabiła trójkę swoich dzieci. Córeczka też zostałaby "usunięta", lecz mamuśka długo wahała się. W końcu rzuciła monetą i wyszło, że ma urodzić. Tak też zrobiła.
Gdy 8 marca 20..... r. córeczka-feministka wróciła z "manify" wywiązała się rozmowa między dwiema kobietami. W pewnym momencie matka w przypływie szczerości wyznała córce w jaki sposób ocalała.
Ta początkowo odpowiada sloganem: "-Miałaś do tego prawo, mogłaś robić to, co uważałaś za słuszne". Jednak później uświadamia sobie, że śmierć przeszła obok niej, że urodziła się przez przypadek. Przyżywa to bardzo głęboko, można by rzec, ta prawda przenika jej jestestwo i zmusza do działania.
Dalej opowiadanie może rozwijać się trójwariantowo. Pierwszy wariant: dziewczyna wpada w depresję - połyka prochy, odkręca gaz itp. Drugi wariant: przechodzi przemianę duchową - traci wiarę w feminizm i w kobiece prawa do zabijania dzieci; staje się żarliwą działaczką Pro life.
Jest jeszcze trzeci wariant. Nasza feministka pod wpływem tych zdarzeń oraz swoich radykalnych poglądów dostaje "pomieszania zmysłów". Dochodzi do wniosku, że skoro jej matka próbowała zabić - ją, działaczkę feministyczną, to prawdopodobnie uczestniczy ona w zakrojonym na szeroką skalę spisku prawicowo-seksistowskim.
W wyniku obłędu zostaje zamknięta w psychiatryku. Lekarzy w sposób szczególny interesuje jej przypadek. Specjalną aparaturą skanują mózg kobiety i odkrywają miejsce, które jest ogniskiem poglądów antypatriarchalnych. W ramach prekursorskiej operacji wycinają je i nasza działaczka raz na zawsze zostaje uwolniona od skłonności do wyznawania poglądów feministycznych.
Wszystko zatem kończy się dobrze. Kobiecina żyje długo i szczęśliwie, zmywając gary w kuchni.
PS. Jeśli nikt jeszcze czegoś podobnego nie napisał (nie jestem na bieżąco z polityczną fikcją literacką), to zachęcam do skorzystania z pomysłu i jego twórczego rozwinięcia. A dla odzyskania równowagi polecam książkę Ingrid Trobisch pt. "Być kobietą"
W wyniku obłędu zostaje zamknięta w psychiatryku. Lekarzy w sposób szczególny interesuje jej przypadek. Specjalną aparaturą skanują mózg kobiety i odkrywają miejsce, które jest ogniskiem poglądów antypatriarchalnych. W ramach prekursorskiej operacji wycinają je i nasza działaczka raz na zawsze zostaje uwolniona od skłonności do wyznawania poglądów feministycznych.
Wszystko zatem kończy się dobrze. Kobiecina żyje długo i szczęśliwie, zmywając gary w kuchni.
PS. Jeśli nikt jeszcze czegoś podobnego nie napisał (nie jestem na bieżąco z polityczną fikcją literacką), to zachęcam do skorzystania z pomysłu i jego twórczego rozwinięcia. A dla odzyskania równowagi polecam książkę Ingrid Trobisch pt. "Być kobietą"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz