poniedziałek, 25 stycznia 2010

O zakazie palenia

W dyskusjach o wprowadzenie zakazu palenia w miejscach publicznych, akcentuje się zazwyczaj ekonomiczny, polityczny i zdrowotny wymiar sporu. W kontekście ekonomicznym po jednej stronie znajdują  się producenci papierosów, po drugiej - ubezpieczyciele. Ci pierwsi zazwyczaj odwołują się w swej propagandzie do wolności człowieka, ci drudzy – troszczą się o nasze zdrowie. Ale, tak naprawdę, i jednym i drugim chodzi o kasę.

Drugi wymiar sporu jest czysto polityczny. Prawica, będąc z reguły przeciwna wtrącaniu się państwa w prywatne sprawy opowiada się przeciw zakazom. Zakaz palenia jest dla niej jeszcze jednym przejawem budowania „nowego, wspaniałego, świata”. Ideologiczna lewica, która tworzy ten świat, krok po kroku wprowadza w życie swój kanon moralny. A w nim, obok różnych “tolerancji”, jest też zapis na papierosy. Wystarczy popatrzeć pod tym względem na rządzoną przez lewicę Europę.

Jednocześnie zdarza się, że lewicowi dziennikarze czy działacze są przeciwni zakazowi. Jak się wydaje, wynika to z ich osobistych słabości. Dostojewski kpił z rewolucjonistów, którzy za papierosa w więzieniu oddaliby wszystko. Jeśli nie potrafią zmienić siebie, to niby dlaczego miałaby im się udać zmiana świata? Ci niekonsekwentni lewicowcy są jakby kontynuatorami tamtej tradycji.

Właśnie pomijany w tych sporach wymiar psychiczny jest w moim przekonaniu bardzo istotny. Zazwyczaj zwolennicy zakazu palenia akcentują aspekt zdrowotny, ale przecież nie można lekceważyć wolności wewnętrznej i silnego charakteru, który papierosy osłabiają (bo każdy nałóg osłabia wolę).

Nie oznacza to oczywiście, że należy prawnie zakazywać palenia gdzie się da (zdrowy rozsądek zawsze się przydaje). Niemniej w sferze propagandowo-edukacyjnej jestem za zwalczaniem nikotynizmu. I niekoniecznie tylko dlatego, że szkodzi zdrowiu, ale przede wszystkim z uwagi na fakt, że ogranicza wewnętrzną wolność człowieka.

Brak komentarzy: