sobota, 2 marca 2013

Depresja katola


Nie oglądam wiadomości telewizyjnych, nie słucham radia. Przeglądam tylko od czasu do czasu newsy na głównych portalach. I... to, co odczuwam, to nawet nie jest zdziwienie. Najpierw przychodzi śmiech, potem coś w rodzaju przerażenia, a na końcu dopada mnie coś na kształt depresji.

Należę do grupy osób (mniejszej, większej – nie wiem?), która bez problemów obeszłaby się bez unijnych milionów. Do biedy przywykłem i nie muszę udawać sterylnego Europejczyka z galerii handlowych, który w zimie jeździ w Alpy na narty, a w lecie odlatuje do ciepłych krajów, by moczyć się w ciepłych wodach.

Zresztą, nie interesuje mnie podróżowanie po świecie, nie jestem ciekaw obcych kultur (skoro odnalazłem tę prawdziwą).
Od lat mam nieodparte wrażenie, że to (a właściwie TEN), czego (KTÓREGO) szukam jest blisko mnie, a może nawet we mnie i nie muszę jeździć po świecie, żeby Go znaleźć.

Moje dzieci nie muszą opływać w dostatki, a ja sam zniosę dziury w topniejącym asfalcie (był taki prześmiewczy obrazek na FB). Tyle lat je znoszę, to zniosę i tę resztę, która mi została.

W zamian za te unijne miliony wolałbym, żeby dzieci nie pytały mnie: o co chodzi z tymi związkami partnerskimi?

"Moje przekonania są przekonaniami starej kobiety, która w kącie kościoła mamrocze swoje pacierze". (N.G. Davila). Dlatego świadomość, że muszę żyć w takim świecie - budzi smutek.

A może już nawet coś na kształt depresji, gdy przeglądam główne portale.  

2 komentarze:

Łukasz Kołak pisze...

Panie Dariuszu, jest nas dwóch.
Pozdrawiam

Unknown pisze...

A ja myślę, że jeszcze parę osób się znajdzie.

Pozdrowiam