Na scenie politycznej od lat utrzymuje się grupa polityków, która zawsze jest blisko tzw. koryta (czytaj: w parlamencie lub rządzie). Dla jednych są to wybitni politycy (“mężowie stanu”), dla innych - spryciarze, posiadający wyjątkowy dar czy umiejętność lawirowania tak, aby zawsze wylądować w okolicach władzy.
Opisywanego typa charakteryzuje coś, co można określić mianem “lisowatości”. W partyjnym świecie działa się poprzez podstęp, gierki, promowanie swoich ludzi, wycinanie obcych, stosowanie piarowskich trików, rzucanie głupawymi bon motami w stronę mediów itp. Walka prowadzona w ten sposób nie ma nic wspólnego z jawną, męską rywalizacją na “ubitej ziemi”.
Powie ktoś: no cóż, takie są reguły demokracji! Ale co z tymi, którym sumienie i zwykła przyzwoitość nie pozwala wchodzić do tej gry. Oni są w naturalny sposób eliminowani przez system i znajdują się na ogół poza władzą. Rzadko przebije się ktoś, kto wyrasta ponad klasę partyjnych cwaniaczków. Jeśli zaś już taki się znajdzie, to musi być człowiekiem rzeczywiście wysokiego formatu, by nie dać się ściągnąć do partyjnego poziomu. Zazwyczaj jednak szlachetny polityk nie jest w stanie przebić się przez “szklaną szybę”, która rozpościera się nad jego głową. Nawet tzw. “sukces” w jego przypadku ma pewne ograniczenia.
Co realnie daje uczestnictwo w partyjnych rozgrywkach? Pomijając oczywistą “chęć służenia Ojczyźnie”, niewątpliwie ważne są wymierne korzyści. Polityk partyjny nie musi wstawać o siódmej rano, by zdążyć do roboty, zarabia zaś o wiele więcej. Po ludzku patrząc wiedzie nawet życie łatwiejsze od życia biznesmena. Biznesmen co prawda ma pieniądze i nie musi wstawać rano, ale jednak zamartwia się o kredyty i koniunkturę na rynku. Polityk, choć oficjalnie zatroskany o gospodarkę, to kryzys czy jego brak nie wpływa na poziom jego życia – kasę i tak mu wypłacą.
Najważniejszym zmartwieniem polityka jest troska o to kto pod nim kopie, kto go chce wygryźć itd. Z punktu widzenia zwykłych zjadaczy chleba, to zmartwienia mało istotne. Ale z partyjnej perspektywy, może to być problem wielkiej wagi. Cóż, jaki typ człowieka, taki “oścień”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz