wtorek, 29 września 2009

W oczekiwaniu na Stalino-Hitlerka

Świat dookolno-medialny wciąż przekonuje na różne sposoby, że człowiek wyhodowany w świecie postchrześcijańskim jest generalnie lepszy od tego, żyjącego w czasach, w których chrześcijaństwo prowadziło narody. Z książek, filmów czy publicystyki wyziera nieokrzesany, fundamentalny i smutny katolik. Z kolei "nowy człowiek" jest radosny, przyjaźnie nastawiony do świata, uśmiechnięty, tęczowy, tolerancyjny itp. Przyczyną tej przemiany ma być generalnie oświeceniowy humanizm (i jego filozofie). Dzięki niemu zrodziła się nowoczesna sztuka, technika i oczywiście liberalno-demokratyczne społeczeństwa, które formują nową psychikę.

Jednak w realu z tą “lepszością” współczesnego człowieka wcale nie jest tak różowo. Gołym okiem widać, że pod pudrem postępowości skrywa się: nieokrzesanie, wulgarność, wszechobecne chamstwo i prymitywizm w telewizji czy Internecie.

Co bardziej zdeterminowani fanatycy “nowego świata” powiadają, że taki stan rzeczy, to efekt działania nie zniszczonych do końca agentur “dawnego systemu”, że “oświecony człowiek” nie zastąpił ostatecznie “zaściankowego”, “średniowiecznego”. Gdyby nawet tak było, to przecież na horyzoncie powinny już być widoczne oznaki nadchodzącej wiosny. A tu wiosny ani widu, ani słychu. Można rzec - jesień coraz mroczniejsza.

Dlaczego tak się dzieje? Otóż, wbrew taniej propagandzie w filozofiach (około)oświeceniowych, tkwi fundamentalny błąd antropologiczny, polegający na przyjęciu fałszywej koncepcji człowieka. Człowiek interpretowany jest tam albo materialistycznie, albo idealistycznie. Zawsze jednak podporządkowany zostaje konkretnej ideologii. W efekcie na przykład zdobywana przez niego wiedza ma charakter niemal wyłącznie praktyczny i utylitarny, tak by służyła ideologii. Niemal całkowicie odchodzi się od klasycznego ideału kształcenia, który miał na celu osobowy, wszechstronny rozwój człowieka. W tych warunkach coraz bardziej degeneruje się on moralnie i trudno oczekiwać od niego poprawy kondycji duchowej.

Dlatego w przyszłości można co najwyżej spodziewać się pojawienia nowego Stalino-Hitlerka, któremu tamci mogli co najwyżej kapcie przynosić. A o nowym, lepszym człowieku, można zapomnieć.

Brak komentarzy: