środa, 12 sierpnia 2009

Obraza ludzkich uczuć czy samego Boga?

Taktyka bieżącej walki cywilizacyjnej usprawiedliwia powoływanie się katolików na przepisy dotyczące zakazu obrażania uczuć religijnych. Nie można jednak zapominać, że są one tylko odpryskiem prawnym postoświeceniowego kultu człowieka. „Wspaniałomyślnym” odstępstwem postępowców na rzecz ludzi religijnych lub może raczej pułapką tolerancji,
w którą sami wpadli.

Ostatnio sporo w mediach o obrażaniu uczuć. Wiadomo - zbliża się koncert tzw. Madonny, a dodatkowo tzw. Doda wyskoczyła z antybiblijnym tekstem. Czy rzeczywiście w tego typu przypadkach chodzi jedynie o obrażanie uczuć religijnych? Rzecz w tym, że tak naprawdę uczucia nie mają tu nic do rzeczy. Nie wyobrażam sobie, jak można obrazić „doznanie zmysłowe” (uczucie), które jest jedynie pewnym składnikiem życia osobowego człowieka. Równie mądrze można powiedzieć, że obrażono lewe ucho lub kciuka prawej ręki. Człowiek to coś więcej, nie tylko kłębek doznań zmysłowych.

Nadawanie emocjom tak wyjątkowego znaczenia ma na celu podkreślenie subiektywnego aspektu problemu („fanatycy coś sobie ubzdurali, ale my, ludzie światli, to tolerujemy”). Prawdopodobnie mamy tu do czynienia również z wpływami pewnych filozofii postoświeceniowych, które nadają wyjątkową rangę doznaniom zmysłowym.

Tak czy inaczej wszystko kręci się wokół człowieka. To jego lub jego uczucia obrażono. I tu jest sedno problemu! Jakie bowiem znaczenie ma fakt, że znieważono uczucia katolika? Istotne jest to, że bluźni się samemu Bogu. Na tą obrazę mają reagować katolicy, a nie analizować własne doznania i zastanawiać się: czy dotknięto ich danym zachowaniem lub słowem czy też nie?

Oczywiście świadomi katolicy wiedzą o co chodzi. Jak wspomniano na wstępie powołują się na omawiane prawo z uwagi, że nie mają innych możliwości samoobrony. Niemniej nie można zapominać, że prawo ma także wymiar edukacyjny. Jeśli ciągle będzie się mówiło tylko o obrażaniu uczuć, to wśród maluczkich może rzeczywiście zrodzić się przekonanie, że chodzi tylko o przelotne emocje, a nie o samego Boga.

2 komentarze:

eliasz pisze...

Mówienie o "obrazie uczuć religijnych" zamiast o obrazie Boga oprócz zafałszowania istoty zjawiska a nie i przeniesienia go na płaszczyznę subiektywną (uczucia są domeną subiektywizmu), na co trafnie zwrócił Pan uwagę, ma jeszcze tę nieciekawą właściwość, że stanowi broń obosieczną. Mianowicie równie dobrze jak do obrony "uczuć" katolików, może posłużyć do obrony "uczuć" np. satanistów, dla których cała religia katolicka niewątpliwie jest wielką "obrazą".

deja pisze...

W takim razie co obraża Boga? Po zapoznaniu się z Biblią - wiele. Albo mściwy, niemiłosierny albo mam "alegoryczny" przekład