Hasło "Happy Halloween" jest w swej istocie intrygujące. Szokuje paradoksem, który się za nim kryje. Oto mamy być weseli w dniu, w którym człowiek zwyczajowo zamyśla się nad swoim losem?
Kartki czy obrazki z takimi napisami krążą w sieci. Taki tytuł nosi również gra komputerowa, a restauratorzy tym zawołaniem wabią klientów na imprezkę w wigilię święta.
Powiadają, że to tylko biznes. Biznes swoją drogą, ale ten biznes odpowiada na pewne zapotrzebowanie społeczne. Istnieje duży popyt na oswojenie i tym samym zapomnienie o śmierci. Dlatego w dniu, w którym człowiek w szczególny sposób ma zadumać się nad umieraniem i sensem życia, robi się kolejną imprezę i organizuje wygłupy. To ma być taka swoista terapia, aby pomóc ludziom przytłumić myśl o zbliżającym się nieuchronnie umieraniu.
Ale śmierć zbliża się dzień po dniu, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok.
I na nic cała ta błazenada.
Nicolás Gómez Dávila napisał gdzieś, że żyjący człowiek ma niezrozumiałe poczucie wyższości nad tymi, którzy odeszli (cytuję z pamięci). Idzie sobie przez cmentarz i myśli w duchu: ten umarł, tamten umarł, a ja wciąż żyję. To, że żyje się liczy. Tamci nie żyją, więc przegrali. (Typowo pogańskie złudzenie.)
Właśnie złudzenie trudno wytłumaczalnej wyższości nad zmarłymi, obok chęci przytłumienia pamięci o umieraniu, prowadzi do zarzucania tradycyjnych form obchodzenia Wszystkich Świętych. Na razie są to oczywiście tylko pewne tendencje społeczne, które jeszcze nie opanowały głównego nurtu życia narodu.
Tak czy inaczej warto podkreślić, że ich skutkiem jest odrzucenie pamięci o zmarłych, a tym samym dorobku minionych pokoleń. W dalszej konsekwencji, niewątpliwie wywrze to wpływ na kulturze i cywilizacyjnym kierunku rozwoju społeczeństw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz