Gdy byłem młodszy - unikałem
Sylwestra, ale potem mi jednak trochę było szkoda. Inni gdzieś tam
się bawią, strzelają korki od szampanów, a ja tu siedzę w
czterech ścianach i czytam książki dla nudziarzy.
Najgorzej, że nie można było wtedy
zasnąć. Człowiek podekscytowany bieganiną za oknami i ogólną
strzelaniną, po prostu nie mógł złapać odpowiednie fazy na sen.
Teraz jest inaczej. Nie mam problemów
z zasypianiem. Wyleczyłem się też z tych żałosnych nastrojów,
że niby można było gdzieś pójść...