News o chińskiej knajpie dla kanibali pojawił się w mediach pod koniec października. Kilka dni później w internecie zaczęła krążyć informacja o szwajcarskiej firmie kosmetycznej, wyrabiającej kremy regenerujące skórę, również z zabitych wcześniej maleństw.
Te dwie informacje, mówiąc językiem Samuela Huntingtona, symbolizują współczesne zderzenie dwóch cywilizacji. Pierwsza - chińska, wydaje się być bardziej prymitywna. Jej przedstawiciele praktykują wszak ludożerstwo, poszukując wysublimowanych smaków i dodatkowo nowych afrodyzjaków (ponoć “zupki z dzieci” są pod tym względem rewelacyjne). Druga - zachodnia, odrzuca kanibalizm, co najwyżej nieśmiało przetwarza “nieużyteczne płody” (lub jak mawiają niektórzy –“niepotrzebne wrzody”) na specyfiki służące jego zdrowiu.
Warto jednak zauważyć, że co do meritum sprawy nie ma tu większej różnicy. Przedstawiciele jednej i drugiej uważają, że nie mają do czynienia z dziećmi. Przyjmując taką perspektywę oskarżenia o zjadanie człowieka stają się bezpodstawne. Można mówić jedynie – jeśli można się tak wyrazić – o konsumpcji ludzkich... “odpadków”. Co prawda, może to wydawać się z punktu widzenia europejskiej kultury obrzydliwe, ale jest to tylko - jakby powiedział klasyk - kwestią smaku, a nie etyki.
Z drugiej strony, czy w wielokulturowym świecie można zamykać się na Inność? Więcej: czy można odmieńców kulturowych nazywać mianem barbarzyńców? Chińczycy mogą też wypomnieć nowoczesnym Europejczykom i Amerykanom pewną niekonsekwencję w postępowaniu: dlaczego “płód” można przetwarzać na leki, a nie można go zjadać (zresztą afrodyzjaki też są w pewnym sensie lekami)?
Powyższy rozbieżności kulturowe mają znaczenie w obliczu nasilającej się chińskiej ekspansji gospodarczej i cywilizacyjnej. Dalekowschodni sposób myślenia i wartościowania będzie coraz częściej zderzał się z wartościowaniem ludzi urodzonych i wychowanych na Zachodzie. Pytanie zasadnicze w tej sytuacji brzmi: która opcja zwycięży?
Jak się wydaje, zdecydowanym faworytem jest cywilizacja chińska: twórcza, ekspansywna, łamiąca kolejne tabu i pełna życiowej energii. Zramolała, zakompleksiona, nadziana “katolickimi skrupułami i zabobonami” cywilizacja zachodnia (nieśmiało tylko wyrabiająca jakieś kremiki), nie ma większych szans powodzenia.
Logika i dialektyka dziejów jest nieubłagana. Teraz musimy tylko poczekać na “tolerancyjnego” śmiałka, który pierwszy wyciągnie ręce w kierunku Państwa Środka i wezwie do otwarcia na nowe horyzonty, wykonując pierwszy krok w kierunku pełnej wolności.
Wolności, której symbolem powinien zostać “dziecięcy stek” w zębach postępowego ludojada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz