W monumentalnej
Summie Teologicznej św. Tomasz z Akwinu zaraz po omówieniu pobożności (
devotio) przechodzi bezpośrednio do omawiania pietyzmu. Tym samym wskazując na bliskość czy wręcz pokrewieństwo obydwu sprawności moralnych.
Akwinata słusznie zauważył, że
pietas ma ze swej istoty religijne korzenie. Dlatego wszędzie tam, gdzie wiarę usiłuje zastąpić ideologia (np. nazizm, komunizm) przestaje być właściwą
pietas, a staje się jej karykaturą.
Relacje między pietas a devotio
Pozornie mogłoby się wydawać, że
devotio jest cnotą stricte religijną i nie ma nic wspólnego z cnotami świeckimi, takimi jak na przykład sprawiedliwość. Jednakże w klasycznym rozumieniu sprawiedliwość opiera się między innymi na wypełnianiu określonych powinności wobec społeczności w jakiej człowiek dorasta i żyje, ale także wobec Stwórcy, który obdarował go życiem i określonym środowiskiem wychowawczym.
Interesująco o tych zagadnieniach pisał o. Józef M. Bocheński:
„Zgodnie z pierwszym przykazaniem miłości winniśmy [...] «miłować Boga ze wszystkich sił naszych» – co oznacza według katechizmu «chwalenie Boga», a więc szerzenie Jego chwały. Otóż znakomitą częścią chwały Bożej, za którą odpowiadamy na ziemi, jest niewątpliwie wszystko, co piękne i dobre wokoło nas i w nas – a w pierwszym rzędzie kultura ojczysta” (M. Bocheński,
Patriotyzm. Męstwo. Prawość żołnierska, Warszawa–Komorów 1999, s. 12). Chrześcijanin ma więc obowiązek służenia własnej Ojczyźnie, gdyż „reprezentuje [ona – D. Z.] pewien odcień Boskiej chwały, za którego rozwój i promieniowanie jesteśmy z mocy zrządzenia Opatrzności współodpowiedzialni” (tamże, s. 19).
Pietas jest zatem niejako przedłużeniem
devotio na pewien rodzaj stworzenia. Przywołajmy jeszcze raz Doktora Anielskiego: “Zadaniem więc pietyzmu jest otoczenie czcią i i spełnianie powinności wobec rodziców, jako twórców rodziny oraz wobec osób działających w imieniu Ojczyzny” (S.Th. II-II q. 101.a.3). Tak więc najpierw winniśmy szacunek i wdzięczność Panu Bogu, a zaraz potem największym dobrom, jakie otrzymaliśmy od niego: Rodzinie, Narodowi i Ojczyźnie, czyli środowisku, w którym dorastaliśmy. Ono bowiem dało nam materialne i duchowe podstawy do naszej ziemskiej egzystencji.
Nota bene moraliści wychodzą z założenia, że człowiek nie jest jednak w stanie odwdzięczyć się za dobro otrzymane od Stwórcy i wspomnianych wyżej instytucji. Stąd może tylko poprzez akty pobożności i wierną pracę wypełniać swoje obowiązki płynący z prawa naturalnego (tamże).
Podsumujmy:
pietas jest spełnianiem powinności wobec rodziny i ojczyzny, a
devotio wobec Boga.
Kosmopolici, komuniści i naziści
Klasyczne rozumienie patriotyzmu wyklucza rozdział miłości Ojczyzny od religijności. Praktyka życia społecznego pokazuje, że to co powstaje po takim rozdziale trudno wiązać z
pietas. Jeżeli bowiem nie otrzymaliśmy nic od Stwórcy, a nasze środowisko dorastania jest przypadkowe, to nie musimy mieć w stosunku do niego żadnych zobowiązań. Taka postawa sprzyja kosmopolityzmowi. Kosmopolita nie posiada żadnego źródła duchowej mocy, stąd rozpaczliwie poszukuje stałego gruntu w życiu. Nie przywiązuje się do miejsc, wiedziony być może lękiem, który niegdyś asceci i moraliści nazywali
horror loci (groza miejsca). Taki człowiek wciąż podąża do nowych miejsc, nieświadomie poszukując swojej ziemi obiecanej ziemią, której jednak nie może odnaleźć.
Przyczyną jego zagubienia w świecie jest odejście (mniej lub bardziej świadome) od Boga. Osoby takie dla poprawy własnego samopoczucia nagminnie wyszydzają i wyśmiewają tzw. postawę “Bogoojczyźnianą”. Sami bowiem są często i “bez-bożni”, i “bez-ojczyźniani”.
O ile kosmopolityzm jest wprost zaprzeczeniem patriotyzmu, to niekiedy można sapotkać wśród osób niewierzących przejawy czy przebłyski tego, co na pierwszy rzut oka kojarzy się z patriotyzmem. Słyszy się na przykład, jakoby niektórzy komuniści byli “szczerymi, polskimi patriotami”. Z tomistycznego punktu widzenia nie można tej postawy wiązać z właściwie rozumianą
pietas. Po pierwsze, twórcą ich ojczyzny nie jest Bóg, lecz określona ideologia i stojący za nią ludzie, którzy co prawda pretendują do roli “bóstwa”, ale nim nie są. Po drugie – nie należy mylić sentymentalizmu, czyli pewnej nutki tęsknoty do „dawnych czasów” i rodzinnych stron z właściwym patriotyzmem. Sentyment taki, choć jest elementem
pietas, nie jest wystarczającym warunkiem do zaistnienia cnoty.
Innym przejawem wypaczeń cnoty patriotyzmu obok kosmopolityzmu i komunizmu jest nazizm, który również w swej podstawie odrzuca Boga (o pewnej antykatolickiej formie rasizmu pisałem
tutaj). Naród uzurpuje sobie wtedy boską cześć, zamiast spełniać zadanie wyznaczone przez Opatrzność. W Polsce takie tendencje przejawiają m.in. środowiska odwołujące się do prasłowiańskich przodków i gloryfikujące pogańską kulturę.
Neopogańskie grupki krytykują „ideomatrycę polakokatolika”, która ponoć zabija instynkt walki i „siły tworzycielskie” w narodzie. Taka postawa ośmiesza ideę narodową, owocując w końcu jakąś formą słowiańskiego rasizmu i szowinizmu.
(Fragment artykułu, który pierwotnie ukazał się w kwartalniku
"Cywilizacja nr 27")