Jeszcze za
komuny, w moim miasteczku mieszkał łobuz, nazwijmy go "Dzik"
(czasy nieodległe, a zdarzenie autentyczne, zatem anonimowość muszę
zachować). Ów "Dzik" włamał się do wiejskiego sklepu.
Celem tego brawurowego "skoku", dokonanego w stanie
alkoholowego upojenia, było zdobycie pewnego lokalnego wina.
"Dzik" wyniósł ze sklepu jedną czy dwie "kraty"
wina. Jednak daleko z trunkiem nie uszedł. Milicja znalazła
go śpiącego wraz ze zdobytymi "fantami" kilkaset metrów
od sklepu. Nie zdążył skonsumować "pryty" (pospolita nazwa ówczesnego wina), gdyż zdaje
się osłabł.
Po kilku dniach przywieziono
go na wizję lokalną.
"Dzik" sprawiał
wrażenie przygaszonego.
- Pokaż co robiłeś po
wejściu do sklepu. Tylko po kolei – nakazał funkcjonariusz.
- Podszedłem pod tamte
"kraty" z winem – pokazał drżącą ręką butelki
ustawione pod ścianą.
- To podejdź – powiedział
milicjant.
Widząc niepewność
aresztanta zniecierpliwiony uniósł głos:
- No idź, pokaż co
robiłeś.
"Dzik" wykonał
polecenie.
- Co było dalej?
- Wzionołem jedno wino i
otworzyłem – ze zwieszoną głową przyznał się do zbrodni.
Milicjanci uśmiechnęli się
porozumiewawczo do siebie.
- To wyjmij wino z "kraty"
– powiedział jeden z nich, prowokacyjnie mrugając do kolegi. -
Musimy dokładnie wiedzieć jak to było.
Wtedy wypadki
potoczyły się błyskawicznie. "Dzik" wyjął wino i
natychmiast, już bez pytania co ma dalej robić, wytrenowanym ruchem
otworzył butelkę i przystawił ją do ust. Należał do tych
"magików", którzy piją (nie wiem jak to jest możliwe,
ale jest) bez poruszania grdyką. W efekcie czas picia trunku równa
się czasowi wylewania się płynu z butelki.
Wino radośnie lało się do znajomego przełyku, a milicjanci stali jak zaczarowani.
Dopiero po chwili ocknęli się i ruszyli w stronę aresztanta.
Zaskoczenie
funkcjonariuszy plus dystans kilku kroków sprawiły, że "Dzik" wypił
prawie całą zawartość butelki z siarczanym płynem. Gdy wyrwali
mu szkło z ręki, ten tylko beknął rzewnie i już nie udając
pokory rzucił butnie:
- No, a teraz .... (tu padła wulgarna nazwa kobiety prastarej profesji), możecie mnie zamykać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz