Utrzymać się z własnej pracy bez ściągania kasy z budżetu jest w dzisiejszych czasach (a zresztą w każdych) wyjątkowo trudno. Najemnicy prywatni i najemnicy budżetowi, a więc ludzie, którzy sami nie potrafią zdobyć pieniędzy (legalnie!) na swoje i rodziny utrzymanie, stanowią olbrzymią większość społeczeństwa.
Paradoksalnie pewna część budżetowców czy najmitów, to osoby o poglądach prawicowych, może nawet werbalnie wolnorynkowych. Jednak z różnych przyczyn nie udaje im się utrzymać własnej firmy i muszą pozostawać na garnuszku państwowym lub prywatnego właściciela.
W efekcie wybielają budżetówkę: że nie taka zła, że prawicowość, to kwestia religijno-kulturowa itp. Oczywiście narażają się ze strony “korwinowców” na zarzut socjalizowania. Jednak w rzeczywistości nie zawsze są gospodarczymi socjalistami czy zwykłymi nieudacznikami. Przyczyną bywa... moralność i zbyt czułe sumienie.
Cały ten handel, reklama, sprowadzają się do „łowieniu klienta”. Żeby go złowić trzeba zastosować jakąś strategię manipulacji. Nawet jeśli produkt, który proponują jest godziwy moralnie, to same podchody pod klienta, kombinowanie z podatkami, potyczki z konkurencją, zawsze będą rodziły wątpliwości moralne. Ktoś, kto nie ma zbyt pojemnego sumienia, nie poradzi sobie z tym, no i - zostaje budżetowcem.
Nie chcę przez to powiedzieć, że to wina np. moralności katolickiej. Wręcz przeciwnie, to świat jest tak zorganizowany, że dla skutecznego osiągnięcia niektórych celów (w tym gospodarczych), trzeba niekiedy przymknąć oko na pewne sprawy lub - powtórzę to jeszcze raz - mieć bardzo pojemne sumienie. Jeśli się go nie ma – będzie trudniej przebić się przez konkurencję. Owszem, jest to możliwe i nie wszyscy “kapitaliści”, to niemoralni krwiopijcy. Znam, czy słyszałem o takich, którzy, dzięki doskonale uformowanej cnocie roztropności, potrafią odnajdywać zawsze (chyba?) godziwe środki w realizacji swoich celów gospodarczych. W pewnym sensie jednak prezentują swego rodzaju heroizm etyczny.
Jednak w większości przypadków do wyboru pozostaje praca dla kogoś lub “pasienie się na urzędzie” z pieniędzy budżetowych.
Jak widać alternatywa jest trudna: heroizm albo socjalizm!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz