Na konferencji, która miała miejsce w Parlamencie Europejskim w ubiegłym tygodniu, omawiano kwestię wpływu produkcji mięsa na emisję gazów cieplarnianych i w konsekwencji ocieplenie klimatu. Przy tej okazji Paul McCartney (ongiś The Beatles) promował kampanię "Poniedziałek wolny od mięsa", a wiceprezydent Parlamentu Europejskiego, Edward McMillan-Scott, oficjalnie wezwał poddanych by przerzucili się na wegetarianizm.
Widać, że światowa lewica czepiło się tego mięsa jak pijany płotu i nie odpuszcza. Ostatnio prof. Singer "bioetyk" domagał się zwiększenia podatku na mięso do 50%. On również chciał ograniczyć - a jakże! - emisję gazów cieplarnianych. Czy ta zbieżność działań jest przypadkowa? Widać w tym jakąś globalną strategię zmierzającą do zmuszenia ludzi, by odżywiali się tylko korzonkami.
Przy czym całkowicie przemilcza się kwestię ujawnionych ostatnio e-maili klimatologów, z których wynika, że tezy dotyczące ocieplenia klimatu są wynikiem manipulacji danymi. Sprawa jest znana i odbiła się szerokim echem w mediach, ale w Unii jakby tego nie słyszeli. Dalej robią swoje, jak w tej pieśni "a my musimy siać", choć podstawy intelektualne do tego siania mają marne.
Inną zastanawiającą sprawą jest wybór poniedziałku na dzień bezmięsny. W tradycji katolickiej dniem bez mięsa był i jest piątek, na pamiątkę dnia Męki Pańskiej. Nasi Europejczycy udają, że o tym nie wiedzą. Jakie mają w tym intencje? Albo w imię walki o neutralność światopoglądową boją się nawiązać do piątku, aby nie oskarżno ich o promowanie katolicyzmu, albo - co bardziej prawdopodobne - sami mają awersję do Kościoła i nie chcą mieć z nim nic wspólnego.
Jak widać ta awersja ma już chorobliwe objawy. Mogli przecież podczepić się pod piątek katolicki i tym samym osiągnąć lepsze wyniki swej akcji. Nic z tego. Uprzedzenia są zbyt głębokie.
Swoją drogą za komuny w stołówkach też poniedziałek był bezmięsny. Czyżby chciano w ten sposób nawiązać do tej starej, świeckiej tradycji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz