Nie oglądam wiadomości
telewizyjnych, nie słucham radia. Przeglądam tylko od czasu do
czasu newsy na głównych portalach. I... to, co odczuwam, to nawet
nie jest zdziwienie. Najpierw przychodzi śmiech, potem coś w
rodzaju przerażenia, a na końcu dopada mnie coś na kształt
depresji.
Należę do grupy osób
(mniejszej, większej – nie wiem?), która bez problemów obeszłaby
się bez unijnych milionów. Do biedy przywykłem i nie muszę udawać
sterylnego Europejczyka z galerii handlowych, który w zimie jeździ
w Alpy na narty, a w lecie odlatuje do ciepłych krajów, by moczyć
się w ciepłych wodach.
Zresztą, nie interesuje
mnie podróżowanie po świecie, nie jestem ciekaw obcych kultur
(skoro odnalazłem tę prawdziwą).
Od lat mam nieodparte wrażenie,
że to (a właściwie TEN), czego (KTÓREGO) szukam jest blisko mnie,
a może nawet we mnie i nie muszę jeździć po świecie, żeby Go
znaleźć.
Moje dzieci nie muszą
opływać w dostatki, a ja sam zniosę dziury w topniejącym asfalcie
(był taki prześmiewczy obrazek na FB). Tyle lat je znoszę, to
zniosę i tę resztę, która mi została.
W zamian za te unijne
miliony wolałbym, żeby dzieci nie pytały mnie: o co chodzi z tymi
związkami partnerskimi?
"Moje
przekonania są przekonaniami starej kobiety, która w kącie
kościoła mamrocze swoje pacierze". (N.G. Davila). Dlatego świadomość, że muszę
żyć w takim świecie - budzi smutek.
A może już nawet coś na kształt depresji, gdy przeglądam główne portale.
A może już nawet coś na kształt depresji, gdy przeglądam główne portale.
2 komentarze:
Panie Dariuszu, jest nas dwóch.
Pozdrawiam
A ja myślę, że jeszcze parę osób się znajdzie.
Pozdrowiam
Prześlij komentarz